Są dwie strony medalu w służbowych samochodach.
1. Wiesz ze masz budżet i pewne wymagania ale możesz sobie cos wybrać - wtedy jest git i spoko. W poprzedniej pracy miałem 100k na auto, miało być tylko poniżej dwóch litrów i w benzynie.
Kierunkiem był rożny, zbiorowo poszliśmy w Octavię z tym ze wszyscy wzięli nowiutką IV a ja z premedytacja III z ostatniego rzutu. Za to miałem kozackie kombi w automacie z navi, CarPlayem, lampami ASF, kamerami i co tam jeszcze. A reszta te IV w manualnych z chorobami wieku dziecięcego i połowa moich gadżetów.
Pretensje mogłem mieć do siebie ale nie bylo o co. Naprawdę było fajne auto - takie jak chciałem na te możliwości.
2. Tu w obecnej mamy do wyboru Superb, Passat albo Tiguan wszytko hybryda, wszystko w najniższej konfiguracji, pisałem o tym. Ale właśnie. Typ który nam wybierał i robił kontrakt nie miał w tym interesu żeby wybrać dobrze wyposażone bo on nie ma samochodu. Za to ma cele finansowe wiec sie wykazał i zamiast Elegance jest Life. Wystarczyło dopłacić 15 czy nawet 20k co w skali tej firmy jest żadnym problemem, ale nie. Jestem wkurzony bo właśnie najfajniejsze rzeczy mnie ominęły. CarPlay, kamera cofania i ASFy. No ale za to ktoś sie wykazał bo z puli pieniędzy na auta ma oszczędność. Będzie premia, beda oklaski. A przecież on tym nie jeździ.
To jest problem, brak wyboru, brak możliwości decyzji.
Z jednej strony naprawdę nie mam co narzekać i jestem zadowolony bo służbowe to służbowe. Od 2010 roku nie misze kupować sobie samochodu a to duża oszczędność.
Z drugiej strony nawet jeśli to miał by byc „tylko” 60kPLN na miejskie jeździło, chciałbym mieć wpływ na to czy mam jeździć. W końcu to moje narzędzie, rocznie 40-90tys km.