NO ok, a nie szkoda Ci tych rat leasingowych wyrzuconych jakby w bloto, bo nie wykupujesz auta? Troche drogi taki wynajem...
Nie szkoda, bo płacę tak naprawdę za utratę wartości tego auta. Ono by tak samo straciło na wartości, gdybym je kupił za gotówkę i sprzedał po tych 4 latach. A mam taką pracę, że nie mogę sobie pozwolić na ryzyko niesprawnego samochodu.
Płacę więc również za gwarancję i pewność tego, że jak mi coś zaszwankuje to nie poniosę dodatkowych, nieprzewidzianych kosztów, co w działalności ma znaczenie.
No i unikam tych wszystkich mechaników złotych rączek, co to trytkami naprawiają co się da. Przećwiczyłem ich w swoim życiu tylu, że mam dość. Łatwiej żonę znaleźć niż porządnego mechanika.
A na koniec nie bujam się ze sprzedażą, która dziś jest bardzo trudna, bo podobnych aut są setki i większość będzie tańsza, więc odpada czekanie na kupca, ogłoszenia i obniżki ceny. To jest znowu cenny czas i komfort psychiczny.
Kończąc. Nie przeszkadza mi, że to jakby najem. I super. Korzystam z auta jak właściciel, bez wad związanych z własnością. Zapewniam, że samochód jeździ dokładnie tak samo, bez znaczenia, czy w dowodzie wpisane jest twoje nazwisko, czy nazwa banku. Uważam, że ludzie przywiązują zbyt dużą uwagę do własności. Ja jestem pragmatykiem.