niggus, wiem, że chcesz dbać ale ci przejdzie
uwierz.
ja też chcę go z 10 lat potrzymać a już żona porysowała cały prawy bok. przejeżdżała obok ściętego drzewa. Mówi - było ciasno no ale pojechałam. Milion rys przez całą długość samochodu. Moje oczy krwiawią.
Ale i tak tego nie zgłaszam. Nie warto. Zaraz będą kolejne i kolejne... taki już urok użytkowania.
Inna anegdota.
Moja wcześniejsza salonówka była przez 5 lat samochodem idealnym. No chyba ze dwa odpryski na masce i tyle. Szanowałem - każdą ptasią kupkę błyskawicznie psik psik i czysto. I wiesz co się stało?
Teraz po nowym roku z budynku zerwał się tynk i zleciał mi na samochód.
Dach wgnieciony. szyby do wymiany, maska i klapa do malowania, cały prawy bok do malowania. Do wymiany plastiki, uszczelki. Próg wgnieciony i do malowania... szkoda gadać ogólnie to 75% samochodu malowane + dach reperowany bo przecież nie można go wymienić.
I tak się skończyło sobie dbanie. Naprawiałem w ASO i samochód wcale na wartości nie zyskał. Położona druga warstwa lakieru i tyle + nawet moim gołym okiem laika widać że dach był malowany nie mówiąc o tym jak by ktoś chciał mi miernikiem samochód sprawdzać.
No ale dobra pech to pech - i wiesz co?! 2 tygodnie później ktoś mi błotnik obtarł buahahahahaha!!!
Ogólnie powtórzę po raz kolejny - nabierz do tego dystansu bo się nerwicy nabawisz. Pewne sprawy są po prostu typowe, nieuchronne, spodziewane a przede wszystkim nie warte tak dużego twojego wysiłku.