Ja robiłem tak wielokrotnie w firmówkach, w okresie gdy robiłem 60.000-100.000 km rocznie.
Raz się zagapiłem i pominąłem ostatnią stację na trasie Berlin-Szczecin. 0 na wyświetlaczu było ze 30 km wcześniej, ale to Toyota więc margines duży. Eko jazda, TIRy mnie poganiały świecąc światłami i trąbiąc. Nic nie pomogło, kilka kilometrów przed granicą i stacją skończyło mi się paliwo. W międzyczasie ojciec jechał z bańką paliwa, ale z przeciwnej strony więc zrobiłem coś jeszcze głupszego - przebiegłem autostradę. Nie polecam;) Nawet samo stanie na awaryjnym na autostradzie nie należy do przyjemności i zdecydowanie nie sklasyfikowałbym tego jako bezpieczne.
Drugi raz w środku lasu w Finlandii, mała, obskurna samoobsługowa stacja i środek zimy. Do najbliższych zabudowań ze 20-30 km. Okazało się, że część stacji nie akceptuje kard wydanych poza Finlandia. Automat mi wciąga ostatnie 50 Euro w gotówce i nie wydaje paliwa - pokazuje 'error'
.
Stacja miała czterocyfrowy numer, myślałem, że to numer stacji ale w desperacji na niego zadzwoniłem;). Nr w stylu +48 1234. Dodzwoniłem się do kogoś do domu, koleś nie mówił po angielsku;) Całe szczęście, poprosił żonę, a ona była właścicielką sieci stacji więc podjechała i było już z górki. A już się szykowałem, by rozpalić ognisko.