Nikt rozsądny nie uwierzy, że laliśmy lepsze paliwo albo robiliśmy ceramikę (chyba, że pokażemy wszystkie faktury). Pomijając, że to w większości przypadków nie ma żadnego sensu. To samo z garażowaniem (nawet jak auto jest w danej chwili w garażu).
Inna sprawa, że większości osób to nie interesuje za bardzo. I pieniędzy za to nie odzyskamy w praktyce.
Mój Golf 7 poszedł od ręki - kupującego interesował kraj pochodzenia, serwisowanie, stan techniczny, czy był malowany oraz wyposażenie i status prawny. Zaletą było to, że auto było jeszcze na gwarancji. Przy okazji wyszło, że maska i dach były w fabryce lakierowane dwa razy a reszta raz. To samo jak sprzedawałem Forda Ka. I sprzedaż trwała kilka minut w obu przypadkach.
Nad autem nie ma się co za bardzo spinać, szkoda nerwów i czasu.