Strasznie mnie kiedyś drażnił argument "ty masz w leasingu, to nic ciebie to nie kosztuje" albo "lejesz firmowe paliwo".
Straciłem przez takie głupie gadanie dobrego kolegę, bo obraził się kiedy mu powiedziałem na koniec jednej z wielu takich durnych rozmów z podobnymi do wyżej wskazanych argumentów, że:
"Świat się składa z takich marzycieli jak ja, oraz takich szeregowych pracowników jak Ty. Tyle, że jak takim marzycielom jak ja, skończą się chęci, lub zmienimy marzenia na inne, to pracownicy jak Ty przestaną mieć pracę".
Wytykał mi, że prowadzę "praktycznie nierentowną firmę" - na początku mojej przygodny "na własnym" - a on ma tak super, bo jedzie do Norwegii na 2-3 tygodnie i zarabia tyle ile wcześniej w Polsce przez rok. To było w pierszych latach po naszym wejściu do Unii, kiedy otworzyły się granice dla Polaków w kolejnych krajach.
Każdego którego bolą "wysokie zarobki na JDG", czy "auta na leasing", a już najbardziej "firmowe paliwo", gorąco zachęcam do przejścia "na swoje". Ja zaczynałem swoją JDG na wiele lat przed niskim ZUSem na start, bezzwrotnymi dotacjami na otwarcie działalności, niskimi pożyczkami na start czy modnymi jeszcze 10 lat temu milionowymi finansowaniami z programów osiowych z Unii. Zaczynałem w 100% za swoje oszczędności wypracowane na etacie, ryzykując wszystko co miałem. To mnie nauczło, że nie ma "firmowego paliwa", ani "zakupów w koszty firmy".
Nauczyłem się jeszcze jednego, tego że ludzie zwłaszcza na JDG nie umieją liczyć własnych pieniędzy.
Tak w skrócie dla tych bez własnych firm oraz dla tych którzy liczyć nie umieją. Tzw. "w koszty", oznacza że n% (gdzie n to wartość % płaconego podatku) każdego zakupu netto można odliczyć od finalnego podatku. Żeby zapłacić mniej o 19 PLN podatku (przy liniowym) należy z kieszeni wyciągnąć 123 PLN, co oznacza że każde 19 PLN mniejszego podatku wymaga wydania dodatkowo 81 PLN, których się nie odlicza! Dla jednych oczywiste, inni nawet to czytając/słyszą i tak nie zrozumieją. Ci co umieją liczyć, widzą brakujące 23 PLN. To VAT. Przechodzi z ręki do ręki, więc na tym się ani nie zarobi, ani nie straci. To kolejna kwestia, której często nie rozumieją nawet ci z "własnymi firmami".
Teraz jest moment w dyskusji, w którym zawsze słyszę, że to i tak jest 19 PLN mniej niż zapłaciłby ktoś kto pracuje na etacie. Zgadza się. Tyle, że to nadal oznacza, że rozmówca kompletnie nie rozumie. Bo żebym mógł "sobie odliczyć" 19 PLN, muszę najpierw zarobić 123 PLN. Nie, to też nie prawda. "Po staremu", przed wprowadzeniem tegorocznego nieładu - gdyż już od dawna nie miałem takich płytkich dyskusji - musiałem jeszcze zarobić ponad 1400 PLN na ZUS, kolejne 150 PLN na rachunek za telefon i dostęp do internetu, kolejne kilkanaście tysięcy na narzędzia do pracy, kolejne kilkaset na przestrzeń do pracy (biuro), kilka tysięcy na meble, ... i można by pewnie długo wyliczać na co jeszcze. Przy czym nie zapominajmy o leasingu od którego zaczęła się ta dyskusja. Bo żeby płacić ratę leasingową, też trzeba najpierw zarobić i zapłacić wszystkie podatki ... oraz pokryć z zysku prywatne wydatki jak rachunki za media, ubrania czy tak banalną kwestię jak jedzenie ;-)
Więc ja osobiście się nie obrażam na etatowców, którzy wytykają innym leasingi czy "firmowe paliwo". Oni po prostu nie mają najmniejszego pojęcia o czym próbują dyskutować ;-)